Psychoterapia grupowa

Terapia grupowa to coraz bardziej popularna forma leczenia. Także u nas w ośrodku pracują grupy terapeutyczne prowadzone w oparciu o dynamikę relacji interpersonalnych. Prowadzą je doświadczeni terapeuci, którzy ukończyli specjalistyczne szkolenia. Grupa terapeutyczna spotyka się raz w tygodniu, zwykle późnym popołudniem lub wieczorem. To propozycja dla wszystkich, którzy doświadczają różnego rodzaju trudności w relacjach i chcieliby je lepiej zrozumieć. 

Więcej szczegółów dotyczących tego, na czym polega terapia grupowa, co ją wyróżnia i dzięki czemu jest skuteczna, znajduje się w poniższej rozmowie z terapeutami grupowymi z naszego ośrodka.

Informacje o grupach terapeutycznych, do których prowadzimy aktualnie nabór, można znaleźć poniżej:


Twórczy wielogłos – na czym polega terapia grupowa?

Rozmowa z Barbarą Smolińską i Wojciechem Sulimierskim

Joanna Piekarska: Czym jest terapia grupowa? 

Wojciech Sulimierski: Terapia grupowa to forma leczenia – pomocy psychologicznej, której „narzędziem” jest interakcja osób mająca różnorakie problemy psychologiczne połączona z profesjonalnym zaangażowaniem terapeutów prowadzących sesje. Terapia grupowa jest pewnym odwzorowaniem życia społecznego i więzi społecznych. I jest też formą życia społecznego, ale tym się różni  od wszystkich innych grup na świecie, że tam relacje, które się dzieją w grupie, są właściwie jedynym celem tej grupy. Czyli ona nie musi wypracować projektu sprzedaży produktu X, nie musi być w niej miło. Jej rolą jest to, żeby więzi powstające wewnątrz niej były przedmiotem rozmowy. W pierwszych miesiącach trwania grupy jest to często zaskoczeniem dla uczestników. Często pytają: „To kiedy się zacznie praca?”. A ona już trwa. 

Barbara Smolińska: Pomysł pracy terapeutycznej w grupach wywodzi się z wiedzy o tym, co się dzieje w małych grupach społecznych. Z tej wiedzy korzystamy, prowadząc grupy terapeutyczne. Wiemy, że jak spotka się kilka osób i umówią się na pewne zasady, to w tej grupie będzie się toczył pewien proces, który będzie w jakimś stopniu przewidywalny. Ludzie najpierw będą się siebie obawiać, każdy będzie sobie z tym radził w typowy dla siebie sposób. Niektórzy się wycofują, inni są nadmiernie aktywni, i tak dalej. Potem będzie dalszy etap, w którym uczestnicy będą zwracali uwagę na to, co jest podobne między nimi, i będą budowali na tym bezpieczeństwo. Potem zaczniemy widzieć różnice, czyli będziemy trochę bliżej realnej prawdy. I te różnice wzbudzą różne uczucia: lęk, złość. Potem, jak już będziemy trochę bardziej realnie widzieli, to będziemy w stanie współpracować, wspierać się. I na tym polega praca w grupie. 

Można też powiedzieć, że grupa terapeutyczna odzwierciedla rodzinę. I ponieważ często przychodzimy na terapię z tego powodu, że mamy jakieś trudne historie rodzinne, to wszystko też w grupie się odtwarza. Szczególnie w takich grupach, a takie są w naszym ośrodku, do których przyjmujemy osoby w różnym wieku. Odtwarzają się trudności międzypokoleniowe: np. młoda dziewczyna mająca trudną relację ze swoją matką często w grupie spotka panią w wieku swojej mamy, która z trudem znosi dorastanie swoich dzieci. I z pewnością między tymi dwiema kobietami coś się zacznie dziać. W życiu trudno się zajmować tym, co się dzieje w relacji, a w grupie można poświęcić temu uwagę. I tak, jak Wojtek powiedział, to, co wyróżnia grupę terapeutyczną, to że celem jest przyglądanie się temu, co się dzieje w relacjach. Na przykład ktoś, kto się boi ludzi, bardzo szybko zacznie się bać tych ludzi w grupie. Tylko że w grupie będzie można o tym rozmawiać i dzięki temu lepiej to zrozumieć. 

J.P.: Czyli to znaczy, że w grupie odzwierciedlą się nasze trudności relacyjne i sposób, w jaki budujemy relacje.

B.S.: Tak. I rolą terapeutów jest właśnie pomagać w zatrzymaniu się i zobaczeniu tego, w nazywaniu swoich uczuć i reakcji, bo często tego nie umiemy. Zazwyczaj jest to para terapeutów, my się też staramy, żeby to była kobieta i mężczyzna, bo to ma symboliczne znaczenie. 

J.P.: A jak to się dzieje, że to pomaga?

W.S.: To może pomóc przede wszystkim dlatego, że grupa daje doświadczenie. Osoba będąca uczestnikiem terapii grupowej od pierwszej sesji, a właściwie nawet już przed jej rozpoczęciem, jest w doświadczeniu. Jest w doświadczeniu pierwszego spotkania: jak odbieram innych, jak inni mnie odbierają… Trzeba się zdać na doświadczenie, nie da się go uniknąć. I to może być doświadczenie pomagające zmianie.

J.P.: Czyli to nie będzie teoretyczne ani intelektualne.

W.S.: Nie. To będzie intelektualne miejscami, w jakiejś celnej uwadze terapeuty czy kogoś z uczestników, ale to przede wszystkim będzie doświadczenie. I to jest właśnie siła grupy, że nie da się w niej uniknąć doświadczenia czegoś nowego.

B.S.: No właśnie, nie da się uniknąć. Bo często w życiu unikamy sytuacji, w których już wcześniej zostaliśmy zranieni, co do których mamy dużo obaw. Można bardzo wielu rzeczy unikać i wielu z nas stosuje tę strategię życiową dość skutecznie. Dobrze ją mieć w swoim repertuarze, natomiast jeśli ona się stanie głównym sposobem radzenia sobie, to przyniesie dużo więcej cierpienia niż satysfakcji. Grupa rzeczywiście jest takim miejscem, gdzie nie można pewnych rzeczy uniknąć. Czasem zdarza się, że na konsultację przychodzi ktoś, kto mówi: „Ja się boję ludzi, ludzie mnie nie lubią. Raczej myślą że jestem kiepski.” I wobec tego co ta osoba robi w życiu?

W.S.: Unika ludzi.

B.S.: Nie kontaktuje się z ludźmi, nie poznaje nowych osób, utwierdzając się przez to w tym, że jest tak, jak myśli. I teraz jeśli taka osoba zrozumie na konsultacji wstępnej, że w grupie, mimo że to trudne, można czegoś spróbować, to rzeczywiście będzie próbować. Będzie konfrontować swoje wyobrażenia o tym, jak inni ją spostrzegają, z tym, jak jest naprawdę. Bo w grupie często terapeuta będzie pytał: „OK, tak myślisz, ale czy chcesz to sprawdzić?” 

J.P.: I to jest jedyna okazja, żeby to sprawdzić.

B.S.: Właśnie. Bo z kolei normy społeczne są takie, że trudno byłoby to sprawdzać. Jeśli np. pracuję na eksponowanym stanowisku, to nie mogę sprawdzać, czy moi podwładni rzeczywiście mnie nie lubią. A w grupie terapeutycznej mogę. Mogę się odważyć w pewnym momencie powiedzieć: „Dobra, to ja spytam.” I czasami można usłyszeć bardzo nowe dla siebie rzeczy. I zrozumieć, skąd to się wzięło, że tak o sobie myślę. Terapeuta też w tym pomaga, żeby zobaczyć, skąd ja to mam, bo nie rodzimy się z takimi przeświadczeniami. W grupie możemy to zrozumieć, często też – przeboleć. I to może sprawić zmianę. Nie magicznie, nie automatycznie, ale w procesie to może prowadzić do zmiany. 

W.S.: Jest kilka czynników wspierających zmianę, ale na pewno ważne jest to, co się nazywa uniwersalizacją cierpienia. To znaczy, że ja często pochodzę z jakiegoś własnego świata, jestem skupiony na swoim cierpieniu, przychodzę do grupy i jednym z częstych pierwszych doświadczeń jest to, że ojej, patrzę na atrakcyjną kobietę w rogu sali, nigdy bym nie pomyślał, że ona cierpi czy choruje! A ona mówi mi, że potrzebuje pomocy. Więc dowiaduję się z różnych ust, jak ludzie cierpią i że nie jestem w tym sam. A więc uczestniczę w pewnym uniwersalnym doświadczeniu, jestem w jakiejś wspólnocie. To jest bardzo ważne doświadczenie grupowe, szczególnie na początku.

B.S.: Kolejnym uniwersalnym doświadczeniem jest to, że w życiu prezentujemy jakiś rodzaj swojej maski. I to jest też potrzebne – nie chodzi o to, żebyśmy swoje cierpienie prezentowali całemu światu. Ale grupa to jest dla wielu osób pierwsze miejsce, gdzie mogą tej maski trochę uchylić. I to jest cały proces, bo się tego boimy. Najpierw chcemy się zaprezentować od tej najlepszej strony, i to jest też rodzaj kłamstwa o nas. W grupie następuje też taki proces spotykania się ze swoją własną prawdą i z prawdą innych ludzi. To się okazuje wyzwalające, kiedy zaczynam widzieć, że jestem trochę słaba i trochę mocna, i inni też mają mocne i słabe punkty, i że to nie utrudnia relacji. Wręcz przeciwnie: że to nas zbliża. 

W.S.: Jeszcze a propos czynników zmiany: po pewnym czasie uczestnicy coraz lepiej siebie rozumieją i widzą też, że nie muszą działać tak, jak od zawsze robili, zarówno w sensie uczuć, jak i zachowania. I ta faza eksperymentowania z nowym sposobem zachowania, reagowania, to są takie kroki ku nowemu. Grupa, w której można się czuć bezpiecznie, jest najlepszym środowiskiem do eksperymentowania z nowym sposobem wyrażania złości albo smutku, albo z niezagadywaniem ciszy, wytrzymywaniem napięcia. 

B.S.: Trzeba dodać, że to jest naprawdę trudne doświadczenie. I ryzykowne, ale jeśli nie będziemy ryzykować, to ta przestrzeń na nowe sposoby działania się nie pojawi.   Poza tym grupa terapeutyczna rządzi się pewnymi zasadami, które mogą być zaskakujące. Na przykład sesja trwa określony czas, najczęściej dwie godziny. Zaczyna się punktualnie, niezależnie od tego, ile osób jest na sali, i tak samo terapeuci skończą sesję punktualnie. To czasami dla uczestników jest bardzo trudne, że tu się coś pojawiło ważnego i jak tak można skończyć? Czy też taka zasada, że prosimy uczestników, żeby się nie spotykali poza sesjami. Jeśli grupa trwa rok czy półtora, to prosimy, żeby przez ten czas się nie zaprzyjaźniać, nie budować relacji partnerskiej z kimś. Trzeba poczekać do końca grupy. Więc są takie zasady, które mogą być niełatwe. My wiemy, że one są niezbędne, żeby praca terapeutyczna mogła iść naprzód, ale dla uczestników to może być niezrozumiałe.

J.P.: Czyli to trochę tak, jak z każdą terapią: warto być przygotowanym na to, że będą trudniejsze momenty i to nie znaczy, ze ta terapia nie ma sensu i nie pomaga.

B.S.: To wręcz przeciwnie. Powiedziałabym, że gdyby nie było takich trudniejszych momentów, to by znaczyło, że coś tu nie działa. Bo dochodzenie do prawdy o sobie i o swoich relacjach jest trudne.

J.P.: Co może dać grupa, czego nie da terapia indywidualna? Myślę, że nad tym wiele osób się zastanawia, też obawiając się grupy…

W.S.: Jest coś takiego, zaraz o tym powiem, ale ja bym tak nie polaryzował tych dwóch rodzajów terapii. Obydwa dają duży wewnętrzny rozwój danej osoby, wyjście z jej utknięcia w objawach, w cierpieniu. Natomiast z grupą jest tak, że jak ona ma 9 uczestników i 2 terapeutów, to ma de facto 11 „terapeutów”. Takie stwierdzenie jest oczywiście pewną prowokacją. Ale chcę powiedzieć, że członkowie grupy wnoszą swój indywidualny ogląd tego, co się dzieje w grupie, swój ogląd pozostałych osób i terapeutów. I ta wielość spojrzeń jest bardzo wzbogacająca. Bo nasi pacjenci najczęściej cierpią z powodu tego, że ich spojrzenie na siebie jest bardzo jednokierunkowe i sztywne. Grupa rozszerza to widzenie.

B.S.: W terapii indywidualnej wchodzimy w relację z jedną osobą, a w grupowej – z wszystkimi, którzy są w grupie. Więc mamy 8, 10 czy 12 procesów relacyjnych. I pytanie jest takie, czy poszerzeniu mojego horyzontu będzie lepiej służyła relacja z jedną osobą czy taki wielogłos? Na pewno są osoby, którym wydaje się, że na pewnym etapie lepiej proponować terapię grupową, i takie, którym lepiej proponować indywidualną. Nie ma tu sensu tworzyć jakiejś takiej kategoryzacji, co dla kogo. Zawsze to jest kwestia konsultacji indywidualnej. Ja często proponuję terapię grupową ludziom młodym. Kiedy przychodzą po pomoc tzw. młodzi dorośli, między 25 a 30 rokiem życia, to jeżeli nie zgłaszają się z jakimś niezwykle drastycznym cierpieniem czy z bardzo intymną sytuacją, to ja proponuję terapię grupową. Wielu młodych ludzi przychodzi z problemami bardzo związanymi z relacjami: jak się związać albo jak się odwiązać. Albo: jak ja jako młoda kobieta jestem spostrzegana przez mężczyzn; jak ja jako młody mężczyzna jestem spostrzegany przez kobiety…

W.S.: Wielu młodych ludzi chce też pracować nad relacjami z rodzicami, nad odchodzeniem z domu rodzinnego.

B.S.: I we wszystkich takich sytuacjach mi jest bliskie proponowanie grupy. Też z takiego powodu, żeby nie wiązać tak mocno tego pacjenta z jednym terapeutą, ponieważ rozwojowo w tym wieku wyzwaniem podstawowym jest odseparować się, czyli odłączyć się od rodziców i pójść do świata. Najczęściej nie jest potrzebne na tym etapie życia, żeby się związać na kilka lat z terapeutą. Natomiast jest bardzo korzystne związanie się na rok z z grupą osób. Można trochę się przejrzeć w ich oczach, trochę poeksperymentować, zobaczyć, jak to jest w relacjach. 

J.P.: Jakie są najczęstsze obawy przed podjęciem terapii grupowej?

B.S.: Pacjenci boją się ludzi. Do terapii często przychodzimy właśnie dlatego, że się boimy innych, obawiamy się oceny. To naprawdę bardzo powszechna obawa. A im więcej przeżyliśmy trudnych rzeczy jako dzieci, tym bardziej się boimy. I grupa oczywiście nas z tym konfrontuje. To jest pierwsza obawa: czy mnie przyjmą, czy mnie nie odrzucą. Może też być lęk o dyskrecję, o zaufanie. Jeśli byliśmy jakoś zranieni w swoim zaufaniu jako dzieci czy jako nastolatki, to będziemy się obawiali. To chodzi o takie sytuacje, kiedy rodzice u cioci na imieninach opowiadają, co tam nastolatce się nie podoba. Możemy potem się bać w grupie właśnie tego, że będzie niedyskretnie, że ktoś gdzieś opowie, że zostaniemy rozpoznani. Tego szczególnie obawiają się osoby, które są znane albo mają szczególną rolę, np. ksiądz czy aktor. Dla takich osób to jest trudne, jest pewna bariera. A jednocześnie, jeśli ją spróbują przekroczyć, to jest to coś bardzo owocnego. 

W.S.: Innym lękiem jest to, czy grupa może mi pomóc? Czy brak takiej ekskluzywnej relacji z terapeutą sam na sam nie pozbawi mnie czegoś wartościowego. Bo ludzie często nie bardzo wierzą, że grupa jest narzędziem.

B.S.: Że te inne osoby nie będą przeszkodami, które zabierają czas, tylko że to właśnie my razem stworzymy coś wartościowego. Dość często słyszę też taką obawę: „Ja nie będę w stanie mówić w grupie, wobec tylu osób. Ja nigdy nie powiem tego, co mogłabym pani powiedzieć w gabinecie.” Są takie osoby, które mówią najważniejsze rzeczy na pierwszej sesji. To zresztą świadczy o pewnej nieprzytomności, jeśli bardzo głębokie rzeczy opowiadamy gromadzie nieznanych sobie ludzi… I są też tacy, którzy potrzebują kilku miesięcy, żeby zaufać, i to jest też zdrowy i dobry proces. Nie pamiętam za wiele takich osób, które przez rok spotkań albo przez pięć dni grupy nie powiedziały nic. 

J.P.: Czego się spodziewać, kiedy idziemy na pierwsze spotkanie grupy?

W.S.: Lęku. 


B.S.
: Spodziewać się czegoś zupełnie nowego. Usiądziemy na krzesłach i będzie 8 czy 9 osób, których nie znam. Coś się zacznie dziać, trochę nieprzewidywalnie. Bo  my też opowiadamy o grupie terapeutycznej, która nie pracuje w oparciu o strukturę. Są też takie grupy, gdzie np. na pierwszym spotkaniu terapeuta powie: „Rozejrzyjcie się państwo, nie znacie się, to teraz podejdźcie do siebie w dwójkach, powiedzcie coś o sobie”. I to byłoby prostsze, bo prowadzący weźmie większą odpowiedzialność. W tych grupach, o których my opowiadamy, nie nie ma programu spotkania. Taka grupa najczęściej zacznie się w taki sposób, że prowadzący powie: „Dzień dobry, witam państwa”, zaproponuje na początek kilka zasad, i powie: „To możemy zaczynać spotkanie”. I coś się zacznie dziać. I każdy będzie wtedy z tym lękiem, o którym mówił Wojtek: „Ojej, nikt tu nie mówi, co mamy robić?” I teraz każdy zastosuje swój najbardziej typowy sposób radzenia sobie. Czyli ktoś się wycofa, ktoś się będzie modlił, żeby to się jak najszybciej skończyło, a ktoś, kto ma taki zawód, że zwykle bierze odpowiedzialność, powie: „Aha, to ja proponuję, może każdy z nas powie, jakie potrawy lubi najbardziej, więc ja lubię najbardziej pierogi. A ty?”

W.S.: Szybko pokażą się pewne strategie radzenia sobie. I to już jest pierwszy owoc terapii grupowej, że po takim pierwszym spotkaniu ktoś sobie może powiedzieć: „Kurczę, zachowałam się tak, jak zwykle. Wcale nie chciałem, żeby tak było, a znowu się wycofałem.” A ktoś sobie powie: „I znowu popłynąłem, dlaczego ja tyle gadałem?”. 

B.S.: A inny: „Po co ja mówiłem o tych pierogach?”. Szczególnie, że terapeuta może pod koniec sesji powiedzieć: „To skończcie z taką refleksją, żeby trochę zobaczyć, jak tutaj funkcjonowaliście dzisiaj”.

J.P.: Wiele osób myli grupy terapeutyczne i grupy wsparcia, czym to się różni?

B.S.: Grupa wsparcia ma nam pomóc w jakimś trudnym momencie naszego życia. Ma pomóc przejść ten czas, korzystając z empatii innych i z bycia z innymi osobami, które przeżywają coś podobnego. Dlatego to są grupy monotematyczne. Są grupy wsparcia dla osób wychodzących z alkoholizmu, dla matek w ciąży, albo dla osób, które mają bliskich uzależnionych. Więc przychodzimy pod jakimś hasłem, np. grupa dla młodych mam. 

J.P.: Podobno w USA można znaleźć grupę wsparcia dla każdej choroby i każdej sytuacji życiowej.

B.S.: Rzeczywiście to przyszło ze Stanów, zaczęło się od ruchu Anonimowych Alkoholików, potem objęło szersze kręgi i inne tematy. Często grupy wsparcia są prowadzone przez osoby, które mają już jakieś doświadczenie w tym obszarze, np. grupę dla młodych mam prowadzi kobieta, która ma trzecie dziecko. Też jest młodą mamą, ale wcześniej miała już dwoje dzieci i ma jakieś doświadczenia. Te spotkania mają mniej zasad, niż te, o których mówiliśmy. Są trochę bardziej swobodne. Ich celem jest, żeby zobaczyć, że inne osoby w podobnej sytuacji przeżywają podobne uczucia i że możemy nawzajem sobie pomagać, wymieniając doświadczenia.

W.S.: Ja bym powiedział, że grupa wsparcia jest obliczona na przetrwanie i znalezienie rozwiązania w konkretnej kryzysowej sytuacji. A grupa terapeutyczna jest obliczona na leczenie. Grupa wsparcia z definicji nie leczy, czyli nie pomaga znaleźć głębokich powodów swoich cierpień i zmienić bieg swojego życia. Taka jest ambicja psychoterapii w ogóle. Psychoterapia to leczenie, a grupa wsparcia ma inny cel. Nie analizujemy przyczyn, nie zastanawiamy się nad historią życia, trochę mniej się odsłaniamy. I też mniej się zajmujemy relacjami, które są między nami.

B.S.: Grupa terapeutyczna ma zupełnie inne cele: poznać siebie lepiej, zrozumieć siebie lepiej, po to, żeby mniej cierpieć czy żyć w sposób bardziej satysfakcjonujący, pełniejszy.

W.S.: Odkryć przyczyny swoich uwarunkowań.

B.S.: Mieć większą wolność w wyborze swoich zachowań, być mniej sztywnym. To są wszystko cele pracy terapeutycznej i do tego musimy trochę bardziej wejść w refleksję, nie tylko być tu i teraz. Trzeba być w tym, co się dzieje, ale też próbować to zrozumieć: skąd to jest, dlaczego taki jestem…

J.P.: Czyli to jest doświadczenie plus rozumienie.

W.S.: Tak, i często też w terapii jest jakiś moment ryzyka, kryzysu, bo często żeby się pójść naprzód, musimy naprawdę zobaczyć, co robimy „źle”. Musimy się zakwestionować, skonfrontować.

B.S.: Zobaczyć, co robimy w taki sposób, że przysparzamy sobie cierpienia, że sobie szkodzimy. Więc w terapii nie wystarczy się wesprzeć i porozmawiać z innymi,  usłyszeć, że inni też się boją. Trzeba zaryzykować i spróbować nowych sposobów bycia z innymi. To daje szanse na głęboką i trwałą zmianę. 


Barbara Smolińska – dr nauk humanistycznych, certyfikowany psychoterapeuta i superwizor Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz Europejskiego Stowarzyszenia Psychoterapii. W Pracowni Dialogu prowadzi terapię indywidualną, małżeńską, rodzinną, warsztaty psychologiczne oraz superwizje. Przez 25 lat prowadziła Grupy Otwarcia w Laboratorium Psychoedukacji. Prowadziła również zajęcia na temat procesów grupowych dla studentów Studium Psychoterapii przy Laboratorium Psychoedukacji oraz 

 

Wojciech Sulimierski – absolwent psychologii i filozofii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Certyfikowany psychoterapeuta Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Europejskiego Stowarzyszenia Psychoterapii (EAP). Prowadzi terapię indywidualną, par i grupową, jak również warsztaty psychologiczne. Jest superwizorem aplikantem Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.